top of page

Na chłopski rozum...



Znajomy rolnik, dość wiekowy już człowiek, pewnego razu, wyraźnie podenerwowany postanowił wylać na mnie swoje żale:


- Wkurzyłem się - powiedział do mnie, na co ja oczywiście zapytałem go o co chodzi.

- No bo wiesz - odpowiedział - to wszystko jest jakieś do góry nogami.


Znów grzecznie zapytałem go, co jest do góry nogami i dlaczego.

- Nie ma już żadnych lekarzy tylko jak to się mówi? Kosmetolodzy czy jak to tam zwą? - wyrzucił z siebie z widocznym żalem - No bo jak to jest z tym naszym zdrowiem, a raczej chorowaniem? - zapytał - Niby to jest tak, że idzie się do lekarza, lekarz rozpoznaje chorobę i przepisuje odpowiednie lekarstwa. Wtedy mówi się, że leczy, tak? -zapytał chyba raczej retorycznie.

- No tak to właśnie jest - odpowiedziałem - i co z tego i czemu akurat kosmetolodzy? -zapytałem nie za bardzo rozumiejąc, co miał na myśli.

- No właśnie to mnie tak wkurza i zaraz ci wszystko wyjaśnię - wyrzucił z siebie widocznie podenerwowany. - No bo przecież jeśli się na przykład przeziębię, to jak pójdę do lekarza, to ten mi da receptę z wypisanymi jakimiś lekarstwami na ból gardła, gorączkę, coś na katar i syropek na kaszel. Może nawet antybiotyk, żeby niby zabić te ustrojstwa co mnie atakują. A przecież nie na to choruję.


- Nie? - zapytałem - no to na co w takim razie? Przecież to przeziębienie albo grypka - odparłem lekko zdezorientowany.


- Na własną głupotę przede wszystkim - odparł i ciągnął dalej.

- Dawno temu, jak komuś się coś takiego przytrafiło, to się dawało coś na wzmocnienie organizmu i kazało się mocno wypocić, żeby organizm cały ten bałagan z bakteriami z siebie wyrzucił. Gorączka była po to, żeby organizm sam nauczył się zabijać te mikro-cholerstwa a katar żeby pozbyć się tego, co się tam w środku nazbierało. Wzięło się trochę ziółek i zdrowych warzywek, zjadło pożywny rosół i człowiek zdrowiał szybko. Kiedy mówię zdrowiał, to mam na myśli nie tylko to, że wyzdrowiał, ale później już tak szybko nie chorował. Chodziło o to, że organizm był słaby i trzeba mu było się wzmocnić. O ile wiem, to się nazywa system odpornościowy, czy jak go tam zwą.


- Zgadza się - potwierdziłem, wciąż nie wiedząc do czego dąży.


- Widzisz, dzisiejszy lekarz właściwie to tylko dba, abym nie czuł się za bardzo źle jak choruję. Aby mnie nie za bardzo dręczyła gorączka, abym się za mocno nie krztusił kaszląc i aby mi nie ciekło z nosa. No i oczywiście nic mnie nie może boleć - uśmiechnął się cierpko - To nie było by nawet takie złe, tyle że przecież jest jakiś powód tego, że zachorowałem, nieprawdaż? Coś jest nie tak z tym moim organizmem, że łapie to świństwo tak łatwo i musi się tak męczyć, żeby sobie z tym poradzić. A lekarz ani się na ten temat nie zająknie. Nic nie przepisze, ani nie poradzi, żeby to zmienić. Tylko zapakuje we mnie jakieś trucizny i wyśle do domu i potem za niedługo znów choruję - stwierdził rozżalony - dlatego mówię, że kosmetolog a nie lekarz z niego.

- A co powinien zrobić według ciebie? - zapytałem.

- Powinien po skończeniu studiów pójść do swojej babci i powiedzieć jej co zamierza robić w życiu, to by go nieźle przetrzepała - mruknął - powiedziała by mu to i owo do słuchu. Niech chociaż nie blokuje organizmu, a jak chce pomóc, to niech zbada człowieka i wypisze mu to, co mu trzeba żeby go wzmocnić. Witaminki, czy co tam. Nie wiem, To on ma wiedzieć i człowiekowi poradzić, ale człowiek go chyba nie interesuje. Interesuje go tylko ta choroba i te jego "lekarstwa na nią" - zakończył z wyraźnym sarkazmem w głosie.

- Może masz rację, ale tak to dzisiaj jest - odpowiedziałem mu jak najbardziej łagodnie umiałem - leczenie to przede wszystkim walka z objawami, a to o czym ty mówisz, to chyba raczej profilaktyka - dodałem, mając naiwnie nadzieję, że go trochę uspokoję.

- A pomyślałeś co z tymi, co naprawdę chorują? Na takie ciężkie choroby? Czy z nimi jest inaczej? - zapytał gniewnie, patrząc na mnie wyzywająco - Może zamiast ich tylko truć na te ich objawy, im także przydało by się trochę tej profilaktyki ? Przecież te ich organizmy też gdzieś muszą być słabe i to z konkretnych powodów? Kto im pomoże doprowadzić się do porządku? No kto? Jak mają wyzdrowieć jeśli łykają coś tam, co łagodzi i coś innego, co uśmierza i znów co innego co spowalnia? Czy to wystarcza? Na jak długo? Do czasu, aż te same niby lekarstwa coś innego zatrują i zniszczą? Ech tam. To już nie mój świat.


Popatrzył na mnie smutnym wzrokiem, odwrócił się na pięcie i poszedł, nawet nie czekając na moją reakcję. I jak tu rozmawiać z takimi ludźmi? Mają swój chłopski rozum i tyle - pomyślałem i wtedy przypomniało mi się, że u niego ktoś bliski już długo choruje. Wiedziałem, że to jakaś poważna choroba. Nie pamiętałem tylko jaka.



tekst: Chata Mirdada

0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page